poniedziałek, 25 listopada 2013

O misji i wizji bloga słów kilka

Tak wiem :)
Ten blog dopiero startuje, ale z dnia na dzień widzę i czuję coraz większą potrzebę jego istnienia i pisania.

Dzień w dzień zasypywani jesteśmy informacjami z radia, telewizji, internetu czy prasy o tym jakie to wspaniałe produkty kosmetyczne firmy dla nas stworzyły. Czasami jest to prawda. A czasami - poza reklamowymi frazami niczego dobrego w danym kremie czy kosmetyku nie znajdziesz. A najbardziej wkurza mnie jak firmy i firemki jadą sobie na nieświadomości klienta. 

Przykład - proszę bardzo - historia sprzed 3 dni.
Ostatnio będąc w Toruniu weszłam do sklepu Hebe. Znajduje się na starówce, więc trafić do niego łatwo. To co mi się tam spodobało to naprawdę miła obsługa :) Pozdrawiam przemiłe Panie pracujące w sklepie :) Nawet ochroniarz słodko się uśmiechał ;) 

Ale nie o tym miało być. Wchodzę - i łazikuję sobie między półkami. Różne kategorie kosmetyków - dobrze opisane - nawet osoba pierwszy raz będąca w sklepie szybko się odnajdzie. Oczywiście w hebe znalazłam także dział kosmetyki naturalne. Nie miałam aż tyle czasu, ile chciałam by w pełni przyjrzeć się ofercie tych produktów - ale z tego co zauważyłam na półkach dumnie stały kosmetyki firmy Farmona.


Akurat kilka produktów tej firmy mam w domu (ostatnio dostałam w prezencie) i miałam okazję dogłębnie zapoznać się z ich składem. 
Pierwsze co rzuca się w oczy biorąc buteleczkę z ich kosmetykiem do ręki to nazwa firmy. Otóż pełna nazwa firmy brzmi Laboratorium Kosmetyków Naturalnych Farmona. I jak ktoś nie interesujący się zbytnio tematem przeczyta coś takiego i co ważniejsze zobaczy taki kosmetyk na półce z kosmetykami naturalnymi - to jest podwójnie przekonany że kupuje kosmetyk, który nie zawiera podejrzanych substancji. Który pomoże pielęgnować skórę, a nie który może wyrządzić szkodę. W którym aż kipi od ilości ekstraktów roślinnych i innych naturalnych substancji a nie żadnych podejrzanych mieszanek chemicznych.

To tyle teorii. W praktyce - pobieżne przejrzenie etykiety całkiem miłego dla oka, pięknie pachnącego żelu pod prysznic, a przepraszam - olejku z serii Tutti frutti (ocenie jego składu poświęcę osobny artykuł) pozwala nam w krótkim czasie odkryć w składzie INCI kilka rodzajów PEG, o których zaczęłam pisać w tym artykule. Jak go przeczytałaś - to wiesz, że te substancje ani miłe ani tym bardziej naturalne nie są.


Więc przy takim składzie - nazwa firmy - jest mało adekwatna i najzwyczajniej w świecie wprowadza w błąd. I jak w innym wypadku mogłabym się nie czepiać - bo w końcu nie oni pierwsi i nie ostatni ilość stawiają nad jakość - to tutaj uważam to za nadużycie i świadome wprowadzanie klienta w błąd. Bo jeśli szukacie w tym kosmetyku naturalnych składników - to zbyt dużo ich nie znajdziecie. A nazwa sugeruje że powinno być ich pełno.


Na szczęście są też i inne firmy w Polsce produkujące kosmetyki naturalne. Takie, które
konsekwentnie i z uporem maniaka trzymają się przy produkcji danego kosmetyku składników naturalnych. Takie - które jeśli przeczytasz na etykiecie że są producentem kosmetyków naturalnych, a co za tym idzie bezpiecznych - to faktycznie tak jest. I przykładem takiej polskiej firmy są kosmetyki brzozowe firmy Sylveco. I chwała im za to. Za to że robią to co piszą - a słowa naturalne - nie traktują jako sloganu reklamowego.


I tu właśnie dochodzimy do sedna. Dlatego widzę sens pisania tego bloga. Aby przeciętny Kowalski - a w sumie powinnam napisać Kowalska ;) wiedziała na co warto zwrócić uwagę. Które kosmetyki faktycznie są naturalne - a u których "natura" jest tylko w nazwie. Bo jak widzicie - firma firmie nie równa - a nazwa niby bardzo podobna. 

Więc zapraszam do dalszego czytania, obserwowania bloga, dołączenia do społeczności fanek eko-kosmetyków. Trochę o kosmetykach wiem - i z dnia na dzień powiększam swoją wiedzę. Którą z największą przyjemnością podzielę się z Wami. Oczywiście na tyle, na ile czas mi pozwoli.


Osobiście nie lubię być nabijana w butelkę - i założę się, że Wy również nie. I jak ktoś mi pisze że produkuje naturalne kosmetyki - to tak ma być :) I już. Bez żadnego ALE. Dlatego zapraszam do dyskutowania, zadawania pytań. Nawet proponowania tematów. W miarę możliwości postaram się umieścić je na blogu.    

2 komentarze:

  1. Witam serdecznie, widzę, że trafiłam na debiut bloga, a ja też debiutuję w roli obserwatora :) Dziękuję za zaproszenie. Na razie nie bardzo wiem, jak się poruszać w tej wirtualnej przestrzeni.
    Ale będę dopingować i czytać, bo temat jak najbardziej mnie interesuje.
    A w temacie - mam jeden z kremów brzozowych Sylveco, na razie krótko używam. Ale mam wrażenie, że jest zbyt treściwy do codziennego używania, albo za bardzo olejowy. Brakuje mi składnika nawilżającego w nim. Mam zamiar go lekko "tuningować" przy każdym użyciu za pomocą kwasu hialuronowego, który do mnie dopiero dotrze. Nie wiem, czy to się sprawdzi. Może masz inny pomysł?

    OdpowiedzUsuń
  2. hejka:)
    Jeśli brakuje Ci nawilżacza - to faktycznie kwas hialuronowy powinien się sprawdzić :) Właśnie po to jest - by zatrzymywać wodę w skórze. I najlepiej przetestuj to połączenie na odrobinie kremu Sprawdź czy Ci pasuje - jak pasuje super, jak nie eksperymentować dalej można :) Trochę ciężko doradzać - bo mimo wszystko mało informacji o swojej skórze napisałaś :) I oczywiście dzięki za zostanie obserwatorem :)

    OdpowiedzUsuń