wtorek, 31 grudnia 2013

INCI kosmetyków - kilka uwag na temat czytania składu dla początkujących

Dzisiaj znowu wrócę do tematu składów kosmetyków. Ale tym razem od początku - czyli definicji poprzez informacje czego możemy się spodziewać w którym miejscu składu kosmetyku oraz parę sztuczek jak bez znajomości łaciny rozpoznać pożądane substancje w kosmetykach.



Gotowe - to zaczynamy
 INCI to skrót od słów International Nomenclature of Cosmetic Ingredients czyli Międzynarodowe nazewnictwo składników używanych w kosmetykach.

INCI zostało wprowadzone w celu ujednolicenia nazw substancji wykorzystywanych do produkcji kosmetyków, aby każda z nas mogła sprawdzić, co znajduje się w danym produkcie i dokonać wyboru, co jest dla niej najlepsze.

Dodatkowo zgodnie ze wskazaniami producent musi podawać wykorzystywane składniki do wytworzenia kremu w kolejności zgodnej z ilością znajdującej się substancji w kremie. Czyli jeśli wody w kremie jest więcej niż konserwantów (a zawsze tak jest) to woda na liście pojawi się pierwsza, a konserwanty na końcu. Warto o tym pamiętać podczas zagłębiania się w skład danego kremu.

Co jeszcze warto wiedzieć??
Że składniki, które znajdują się w składzie kosmetyku po zapachu (czyli po słowach parfum czy fragrance) w produktach występują w śladowych ilościach. Może to być spowodowane skąpstwem producenta ;) albo zalecanym stężeniem dla kosmetyku danego typu. Czasami półprodukt występuje w ilości np. 1% bo właśnie w takim stężeniu działa najlepiej

Składniki, których w kosmetyku jest mniej niż 1 % zwykle podawane są w dowolnej kolejności - najczęściej alfabetycznej - i zgodnie z normami występują na końcu INCI kosmetyku

Wszystkie nazwy półproduktów i substancji używanych w kosmetykach w INCI są wymieniane bądź w języku angielskim bądź po łacinie. Z jednej strony to dobrze - kupując kosmetyk w chinach czy Indiach dalej będziesz wiedziała co w nim jest - z drugiej nie każdy jest w stanie rozszyfrować skład bez problemu.
I dla tych co kupują głównie w necie - napisałam posta o polecanych stronach w internecie dzięki którym szybko rozszyfrujecie skład kosmetyku


A teraz kilka wskazówek jak sobie poradzić ze składem na zakupach w stacjonarnych sklepach gdy nie ma się czasu bądź smartfona z aplikacją.
Otóż moje miłe - na początek wystarczy znajomość kilku słów, by już jakieś pojęcie o kosmetyku mieć. Z czasem w miarę drążenia tematu coraz mniej składników w składzie będzie stanowiło problem, ale na początek warto sobie wbić do głowy, że wartościowe składniki często występują razem ze słowami:
  • butter - czyli masło - na przykład najbardziej znane masło shea - shea butter
  • oil - za tymi trzema literami kryją się oleje roślinne przede wszystkim (jedynym wyjątkiem jest parafina - która w kosmetykach możemy znaleźć pod nazwą mineral oil). Są też oleje zwierzęce - ale te znacznie rzadziej stosowane są przez producentów. A przynajmniej mi jeszcze nie udało się na nie trafić w kosmetykach. A wracając do olei roślinnych. Mogą być wytworzone z pestek i wtedy w składzie znajdziecie je pod nazwą kerner oil albo z nasion - i wtedy w INCI będą wyglądały tak: seed oil
  • leaf juice - kolejna łatwa do zapamiętania i rozszyfrowania grupa półproduktów w kosmetykach oznaczająca po prostu sok z liści danej rosliny
  • extract - czyli ekstrakt roslinny
  • protein - prawie identycznie jak w języku polskim znane wszystkim proteiny

Lista łatwych do rozpoznania potrzebnych dla skóry substancji już za nami to teraz warto zapoznać się z tymi które należy unikać
  • SLS, SLES - pod tymi skrótami kryją się detergenty, które wysuszają naszą skórę. Znajdziemy je w szamponach, żelach do mycia i tonikach i odpowiadają  za pienienie się kosmetyku. Mogą wywoływać nie tylko za nadmierne wysuszenie skóry ale także za łupież czy podrażnienie oczu.
  • Propylene glycol - na tego gagatka radzę uważać - jest podejrzany o działanie rakotwórcze - w kosmetykach jest stosowany jako rozpuszczalnik
  • PEG i PPG - o nich już pisałam na blogu więc w tym momencie jedynie wspomnę że to kolejne substancje podejrzane o działanie kancerogenne oraz o przyczynianie się do kolejnych wysypów trądziku u osób z nim walczących.  PEG i PPG oczywiście są zakazane w kosmetykach naturalnych - tych z certyfikatami - a nie tylko z nazwy
  • Silikony (dimethicone, silicone latex, polsiloxane i inne) - są dodawane do kosmetyków bo powodują wizualne wygładzenie skóry czy włosów - zapychają i utrudniają "oddychanie skórze" przez co w efekcie doprowadzają do wysuszenia
  • Produkty powstające z destylacji ropy naftowej - czyli Mineral Oil, Petrolatum, Parrafinum liquidum - lista zarzutów dość długa - zatykają pory, powodują wypryski, nie pozwalają na przenikanie substancji odżywczych przez skórę - zresztą jak wyglada ropa naftowa każdy wie. I nie trzeba nikomu tłumaczyć jak wyglada skóra wysmarowana ta substancją
  • Parabeny - bez względu na początek nazwy (methyl-, ethyl-, propyl- i tak dalej)- na końcu zawsze jest paraben - mają brzydką zdolność przenikania do krwiobiegu, przez co kosmetyki je zawierające nie powinny być stosowane przez kobiety w ciąży i karmiące piersią oraz lepiej unikać ich w kosmetykach dla dzieci - o czym producenci często lubią zapominać. Parabenów nie znajdziecie w kosmetykach naturalnych, Natomiast w pozostałych są dozwolone w stężeniu 0,4%.A więc w składzie kosmetyku jeśli są - to tylko na końcu
 Mam nadzieję że ten wpis chociaż trochę ułatwi Wam życie - szczególnie na początku swojej przygody z czytaniem składów. Bo jak trudne by się to nie wydawało - to naprawdę warto przestać wierzyć reklamom i przestać być nabijaną w przysłowiową butelkę


sobota, 28 grudnia 2013

Jak sobie radzić z rozszyfrowaniem składników w kosmetykach - czyli o INCI słów kilka - polecane strony internetowe

Wiadomo temat ani prosty, ani łatwy nie jest. Szczególnie gdy dopiero zaczynamy wgryzać się w temat i jesteśmy zieloni mówiąc krótko.

Wszyscy trąbią że trzeba czytać składy INCI - ale wystarczy wziąć w łapki pierwszy lepszy kosmetyk, by dostać zawrotu głowy - faktycznie i w przenośni. Z całej litanii nazw łacińskich i angielskich - trudno rozpoznać co jest przyjazne dla naszej skóry, a co jej szkodzi. Szczególnie, gdy jedna substancja może mieć 555 odmian - ciężko zapamiętać je wszystkie. Sama pamiętam, że zanim zaczęłam się interesować składami - jedyną substancją którą rozpoznawałam w kremie - była woda AQUA :)
I pewnie takich osób jak ja (kilka lat temu) jest znacznie więcej. A nie każdy ma czas  na wgryzanie się w temat i analizowanie każdego składnika w kosmetyku - szczególnie gdy jest ich kilkanaście czy kilkadziesiąt w każdym kosmetyku a kosmetyków w sklepie wiadomo ;)

Pół biedy gdy zamawiamy przez internet i mamy czas na kupno kosmetyku. Wtedy możemy poszukać na forach, blogach opinii o samym kosmetyku i jeśli ufamy blogerce czy forumowiczce - bez analizowania składu samej - dokonać słusznego wyboru.
Gorzej jak kosmetyk w internecie opisany nie jest - albo gdy ciężko znaleźć opinie na jego temat. Nie ma co się oszukiwać - w internecie jest mnóstwo sklepów które chcą, aby akurat na nazwę danego kosmetyku były wyświetlane w google w czołówce. Płacą za to specjalistycznym firmom grube pieniądze - i właśnie dlatego często wpisując w google nazwę kosmetyku - trafiamy nie na opinie, a na oferty sklepów internetowych czy porównywarek. I czasami nawet zawężenie wyszukiwania poprzez wpisanie kolejnych słów daje marne efekty

Cóż wtedy począć? Jak poradzić sobie z taką sytuacją, jak rozwiązać ten problem? Gdy już wiemy że łatwo nie będzie i prawdopodobnie same musimy chociaż z grubsza określić co jest w składzie kosmetyku.
Wtedy - i nie tylko wtedy - warto zaprzyjaźnić się ze stroną internetową http://kosmetologia.com.pl/analizator-kosmetykow.html
Mając do dyspozycji skład kosmetyku - który coraz częściej jest publikowany czy to na stronach sklepów internetowych, czy to na blogach (na przykład takich jak mój :)) można go po prostu skopiować i w mgnieniu oka dowiedzieć się czy dany kosmetyk:
- zawiera substancje uczulające, wywołujące alergię
- zawiera substancje które nie powinny być stosowane na skórze dzieci
- zawiera substancje o których powinnaś wiedzieć trochę więcej ze względu na ich np. uboczne działanie
- zawiera substancje kometogenne - czyli zapychające pory w skórze.
Z tej analizy dowiesz się także jakie substancje czynne znajdują się w kosmetyku i czego z grubsza możesz się po nim spodziewać.

Polecam ta stronę - bo jest idealna na szybkie próby zmierzenia się ze składem kosmetyku. Jednakże strona ta nie odpowie nam na pytanie czy produkt jest ekologiczny i zawiera substancje naturalne czy też syntetycznie wytworzone. W tym wykazie - jeśli dany związek znajduje się na liście substancji dopuszczonych do stosowania w kosmetykach na terenie Polski to już jest ok. A jak wiecie kosmetyki naturalne - mają znacznie bardziej zaostrzone kryteria jeśli chodzi o składy kosmetyków. Ale to już temat na inny wpis.
A póki co - jeśli chcecie poznać opinię o danym składniku  pod kątem naturalności - i spełniania norm pod kątem kosmetyków naturalnych to warto zapoznać się z tą stroną http://www.zdrowe-kosmetyki.pl/lista_inci.php 
Nie jest rozbudowana - ale już jakieś pojęcie w temacie daje
Oczywiście z czasem mam nadzieje że równie porządnym źródłem wiedzy będzie ten blog - ale to jeszcze chwila. Na razie jestem na początku drogi - a brak czasu i ogrom zagadnień sprawia, że brak mi częstości i systematyczności w pisaniu. Ale bądźmy dobrej myśli ;) Postaram się poprawić.
polecając strony opisujące składy kosmetyków nie można też nie wspomnieć o wizaż - dokładnie tu
Ta strona jak i forum to naprawdę bardzo duża dawka wiedzy zapewniająca lekturę na wiele godzin :)

I na koniec mobilny sposób na składy kosmetyków - już nie tylko podczas zakupów w internecie ale także w sklepach stacjonarnych - to aplikacja na komórkę - smartfona o nazwie Ingredient Watch. Jest darmowa - i co może dla niektórych stanowić przeszkodę - w języku angielskim. Jednakże jeśli jakieś podstawy angielskiego macie - pomoże Wam podjąć bardziej świadomą decyzje podczas zakupów. Bo reklama i piękne pudełko to nie wszystko - znacznie ważniejszy jest skład INCI

poniedziałek, 25 listopada 2013

O misji i wizji bloga słów kilka

Tak wiem :)
Ten blog dopiero startuje, ale z dnia na dzień widzę i czuję coraz większą potrzebę jego istnienia i pisania.

Dzień w dzień zasypywani jesteśmy informacjami z radia, telewizji, internetu czy prasy o tym jakie to wspaniałe produkty kosmetyczne firmy dla nas stworzyły. Czasami jest to prawda. A czasami - poza reklamowymi frazami niczego dobrego w danym kremie czy kosmetyku nie znajdziesz. A najbardziej wkurza mnie jak firmy i firemki jadą sobie na nieświadomości klienta. 

Przykład - proszę bardzo - historia sprzed 3 dni.
Ostatnio będąc w Toruniu weszłam do sklepu Hebe. Znajduje się na starówce, więc trafić do niego łatwo. To co mi się tam spodobało to naprawdę miła obsługa :) Pozdrawiam przemiłe Panie pracujące w sklepie :) Nawet ochroniarz słodko się uśmiechał ;) 

Ale nie o tym miało być. Wchodzę - i łazikuję sobie między półkami. Różne kategorie kosmetyków - dobrze opisane - nawet osoba pierwszy raz będąca w sklepie szybko się odnajdzie. Oczywiście w hebe znalazłam także dział kosmetyki naturalne. Nie miałam aż tyle czasu, ile chciałam by w pełni przyjrzeć się ofercie tych produktów - ale z tego co zauważyłam na półkach dumnie stały kosmetyki firmy Farmona.


Akurat kilka produktów tej firmy mam w domu (ostatnio dostałam w prezencie) i miałam okazję dogłębnie zapoznać się z ich składem. 
Pierwsze co rzuca się w oczy biorąc buteleczkę z ich kosmetykiem do ręki to nazwa firmy. Otóż pełna nazwa firmy brzmi Laboratorium Kosmetyków Naturalnych Farmona. I jak ktoś nie interesujący się zbytnio tematem przeczyta coś takiego i co ważniejsze zobaczy taki kosmetyk na półce z kosmetykami naturalnymi - to jest podwójnie przekonany że kupuje kosmetyk, który nie zawiera podejrzanych substancji. Który pomoże pielęgnować skórę, a nie który może wyrządzić szkodę. W którym aż kipi od ilości ekstraktów roślinnych i innych naturalnych substancji a nie żadnych podejrzanych mieszanek chemicznych.

To tyle teorii. W praktyce - pobieżne przejrzenie etykiety całkiem miłego dla oka, pięknie pachnącego żelu pod prysznic, a przepraszam - olejku z serii Tutti frutti (ocenie jego składu poświęcę osobny artykuł) pozwala nam w krótkim czasie odkryć w składzie INCI kilka rodzajów PEG, o których zaczęłam pisać w tym artykule. Jak go przeczytałaś - to wiesz, że te substancje ani miłe ani tym bardziej naturalne nie są.


Więc przy takim składzie - nazwa firmy - jest mało adekwatna i najzwyczajniej w świecie wprowadza w błąd. I jak w innym wypadku mogłabym się nie czepiać - bo w końcu nie oni pierwsi i nie ostatni ilość stawiają nad jakość - to tutaj uważam to za nadużycie i świadome wprowadzanie klienta w błąd. Bo jeśli szukacie w tym kosmetyku naturalnych składników - to zbyt dużo ich nie znajdziecie. A nazwa sugeruje że powinno być ich pełno.


Na szczęście są też i inne firmy w Polsce produkujące kosmetyki naturalne. Takie, które
konsekwentnie i z uporem maniaka trzymają się przy produkcji danego kosmetyku składników naturalnych. Takie - które jeśli przeczytasz na etykiecie że są producentem kosmetyków naturalnych, a co za tym idzie bezpiecznych - to faktycznie tak jest. I przykładem takiej polskiej firmy są kosmetyki brzozowe firmy Sylveco. I chwała im za to. Za to że robią to co piszą - a słowa naturalne - nie traktują jako sloganu reklamowego.


I tu właśnie dochodzimy do sedna. Dlatego widzę sens pisania tego bloga. Aby przeciętny Kowalski - a w sumie powinnam napisać Kowalska ;) wiedziała na co warto zwrócić uwagę. Które kosmetyki faktycznie są naturalne - a u których "natura" jest tylko w nazwie. Bo jak widzicie - firma firmie nie równa - a nazwa niby bardzo podobna. 

Więc zapraszam do dalszego czytania, obserwowania bloga, dołączenia do społeczności fanek eko-kosmetyków. Trochę o kosmetykach wiem - i z dnia na dzień powiększam swoją wiedzę. Którą z największą przyjemnością podzielę się z Wami. Oczywiście na tyle, na ile czas mi pozwoli.


Osobiście nie lubię być nabijana w butelkę - i założę się, że Wy również nie. I jak ktoś mi pisze że produkuje naturalne kosmetyki - to tak ma być :) I już. Bez żadnego ALE. Dlatego zapraszam do dyskutowania, zadawania pytań. Nawet proponowania tematów. W miarę możliwości postaram się umieścić je na blogu.    

niedziela, 24 listopada 2013

Substancje szkodliwe - PEG czyli Emulgatory polioksyetylenowane cz. I


Tak wiem. Strasznie skomplikowana nazwa. Wymawiając ją można sobie język połamać. Dlatego w zupełności wystarczy jeśli z tej nazwy zapamiętasz tylko 3 litery – PEG. A skoro już z tym problemem się

uporaliśmy – to czas przejść do wyjaśnień, jakim kolejnym składnikiem chemicznym faszerują nas bez skrępowania w kremach do twarzy. I jeszcze za to każą sobie słono płacić.
Każdy krem - jak się pewnie już nie raz zdążyłaś zorientować - składa się przede wszystkim z dwóch składników: substancji tłuszczowych i wody. Jak wiesz akurat te dwa składniki wyjątkowo nie pasują do siebie. Nie chcą się ze sobą mieszać za nic na świecie. Gdy tylko wymieszasz jakikolwiek tłuszcz z wodą – już po chwili masz 2 warstwy – woda osobno i tłuszcze osobno. A przecież praktycznie każdy krem składa się z jednego i drugiego. Co więc zrobić by krem wyglądał dobrze i nie rozwarstwiał się? By zachęcał do zakupów, a nie do odłożenia go z powrotem na półkę? W takiej sytuacji producenci kremów dodają do kremów emulgatory i ewentualnie utwardzacze.

Oczywiście dodawanie emulgatorów do kremów samo w sobie nie jest złe. W końcu pewnie każda z nas woli, aby krem był jednolity i zawierał te same substancje na górze pudełka z kremem, jak i na samym spodzie. Tyle tylko, że jak zwykle są emulgatory i EMULGATORY. Czyli konkretnie mamy wersję emulgatorów sztuczną, tanią i szkodliwą oraz wersję naturalną, zdrowszą dla skóry i oczywiście droższą. Droższe i nie mające negatywnego wpływu na nasz organizm są naturalne emulgatory pozyskiwane z kwasów tłuszczowych i cukrów (np. estry sacharozy, poliglicerolu, alkilowane poliglukozydy itp.). Niestety ze względu na cenę, są przez firmy produkujące kremy, zastępowane dużo tańszymi, sztucznie wytwarzanymi składnikami.

Do tych tanich, szkodliwych i znajdujących się praktycznie w co drugim(!!!) kosmetyku zaliczamy tytułowe glikole polietylenowe i polipropylenowe czyli PEG i PPG. Już sam sposób ich powstawania jest mocno kontrowersyjny.
Wytwarzane są z tlenku etylenugazu który  jest silnie toksyczny, RAKOTWÓRCZY i zawiera wiele mutagennych substancji. U ludzi powoduje podrażnienie nosa, dróg oddechowych. Może doprowadzić do bólu głowy, wymiotów i zmęczenia. Przewlekłe przebywanie w miejscu gdzie jest wysokie stężenie tlenku etylenu w powietrzu powoduje uszkodzenie mózgu, zmniejsza wrażliwość palców, utrudnia koordynację, powoduje uszkodzenie wątroby i nerek. 


Jak dla mnie długa i mało przyjemna lista zarzutów.

Wystarczy sobie uświadomić że PEG oprócz szerokiego zastosowania w kremach często jest wykorzystywany jako jeden z substratów do produkcji poliuretanów. Może być również stosowany jako środek konserwujący, rozpuszczalny w wodzie produkt woskowy, który powoli wnika w głąb drewna, wypierając wodę. W ten sposób zapobiega się kurczeniu i pękaniu drewna. Powszechnie stosowany do konserwacji zabytków drewnianych, wydobytych z mokrych stanowisk archeologicznych.
Co z tego wynika – że firmy kosmetyczne – Twoją skórę traktują w ten sam sposób co drewno. Dla mnie mało przyjemna perspektywa, tym bardziej,  że zabytkiem nie jestem.

sobota, 16 listopada 2013

Opinia o olejku kokosowym Daisy K właścicielki bloga kolorowyswiatmarzen.blogspot.com

Dzisiaj wpis gościnny - opinia o czystym, w pełni naturalnym olejku kokosowym pochodząca z  bloga kolorowyswiatmarzen.blogspot.com. Zapraszam do lektury.

Niedawno wygrywając na stronie rozdawajki kosmetyki do testowania, wybrałam między innymi Olejek kokosowy. O jego właściwościach czytałam bardzo dużo na blogach i nie tylko,
w związku z tym chciałam go sprawdzić też na swojej skórze. Olejek kokosowy jest znany przeważnie do celów spożywczych jednak nie wszyscy wiedzą że ma on też szeroki wachlarz zastosowań również w kosmetyce.
Olej kokosowy występuje w stałej konsystencji, mój zamknięty jest w plastykowym białym, zakręcanym pudełeczku o pojemności 200ml.


Na opakowaniu naklejona jest etykieta z piękną szatą graficzną, nazwą i informacją o kraju
skąd pochodzi olej. Więcej informacji oprócz tego że jest w 100% naturalny nie znajdziemy.
Znajdziemy natomiast na dole drugą etykietę z krótkim opisem tego olejku, informacją
o producencie, dystrybutorze i datą ważności.

Wspomnę tylko że jako dodatek do potraw, spełnia doskonałą rolę w walce o zdrowie i sylwetkę przyspieszając przemianę materii. Używając go nie musimy się martwić o figurę a co najważniejsze o nasz cholesterol i choroby związane z jego nadmiarem. Olej kokosowy sprawia obniżanie cholesterolu, nigdy odwrotnie.

Olej kokosowy można stosować również jako dodatek do kosmetyków, a także jako kosmetyk występujący solo. Jego działanie jest bardzo łagodne więc może być stosowane nawet przez osoby ze skłonnościami do AZS. Posiada też właściwości łagodzące, nawilżające i odżywcze. Mogą stosować go osoby z bardzo wrażliwą skórą, także osoby z trądzikiem. Doskonale się spełnia przy demakijażu skóry. Świetnie się sprawdza również u osób z dojrzałą skórą, ponieważ olejek oprócz wspomnianego działania wnika w głąb skóry, przez co zwiększa skuteczność swojego działania.

Jest stosowany również jako dodatek do balsamów do ciała, można też smarować ciało samym olejkiem, jeśli ktoś ma wyjątkowo wrażliwą skórę.

Olejek kokosowy doskonale się spełnia również jako odżywka czy maska do włosów. Można stosować jako maskę przed myciem, i nałożyć na całą długość trzymając minimum pół godziny, można też nałożyć na suche lub wilgotne końcówki i nie spłukiwać. Olejek kokosowy doskonale regeneruje nasze włosy. 

Przy korzystaniu należy pamiętać aby opakowanie było szczelnie zamknięte i przechowywać
w chłodnym, zaciemnionym miejscu. Jest bardzo wydajny i ma długą datę ważności, bo aż dwa lata od daty produkcji.

Skład INCI: Cocos Nucifera (Coconut) Oil

W sklepie Naturica występuje w pojemności
100ml - 11,70 zł
220ml - 19,70 zł


Jak wspominałam konsystencja oleju jest stała, jednak pod wpływem ciepła w skórze rozpuszcza się bardzo szybko. Olej ma bardzo subtelny zapach który bardzo szybko znika.



Olejek jest u mnie do połowy zużyty, ponieważ podzieliłam się nim z moją córką Anią.
Po posmarowaniu nim twarzy, skóra jest bardzo dobrze nawilżona i odżywiona. Rano i po kolejnych użyciach, zauważyłyśmy u Ani bardzo duże złagodzenie zmian trądzikowych. Na swojej twarzy stosuję obecnie na zmianę z olejkiem z dzikiej róży, ale zachowanie obu olejków jest bardzo podobne. Skóra jest miękka i odżywiona, oba olejki zapobiegawczo stosuję pod krem ale mam wrażenie że jest on zbędny przy ich stosowaniu.
Swoje włosy smaruję również na zmianę z innymi olejami ale widać że po nocy z tym olejem nie trzeba stosować odżywki. Włosy po umyciu są miękkie, jedwabiste i łatwo się rozczesują.
Ani włosy regularnie prostowane gorącą prostownicą tak samo są odżywione, nawilżone i nie plączą się po umyciu. Wcześniej musiałyśmy kłaść od razu odżywkę na włosy, teraz już nasze włosy tego nie wymagają.
Jeśli się weźmie odrobinę na końcówki włosów, nie obciąża ich a ładnie wygładza i nie puszą się.
Olejek kokosowy stosuję również jako pielęgnację do rąk i pięt oraz łokcie, sprawdza się idealnie.
Mimo że używam go bardzo często i nie żałuję sobie, prawie nie widać ubytków.
Olejek sprawdził się doskonale, wszystko co przeczytałam o nim, sprawdza się w stu procentach.
Z przyjemnością i czystym sumieniem daję mu najwyższą ocenę 6/6

Polecam go wszystkim z czystym sumieniem. Możecie go znaleźć na stronie sklepu Naturica.pl