poniedziałek, 27 stycznia 2014

Jesteś w ciąży? Karmisz piersią? A wiesz czego masz unikać w kosmetykach?

No właśnie. Dzisiejszy temat - to tak naprawdę rzut na taśmę po recenzji kremu do biustu. Uzmysłowiłam sobie - że wiele z nas nie ma absolutnie żadnych (nawet podstawowych informacji) na temat tego czego powinnyśmy unikać w kosmetykach będąc w ciąży i karmiąc dziecko piersią. Szczerze mówiąc - kiedy sama zaliczałam się do tej grupy kobiet - nie interesowałam się tym tematem i nawet przez głowę mi nie przeszło że mogą być zakazane substancje w kremach, których dla bezpieczeństwa mojej słodkiej kruszynki powinnam unikać.
A teraz już nie przeciągając lista substancji zakazanych w ciąży i okresie laktacji
  1. Witamina A i jej pochodne - czyli retinol, retinaldehyd, retinoidy. Jej nadmiar w ciąży - zarówno w pożywieniu jak i w kosmetykach może doprowadzić do wad rozwojowych dziecka, może także przyczynić się do poronienia
  2. kwasy owocowe AHA w dużym stężeniu - dokładnie - już w stężeniu powyżej 5% powinny zniknąć z naszej toaletki i ciężarnego życia. A to głównie przez szalejącą burzę hormonów w naszym organizmie. To ona może przyczynić się do tego, że zabiegiem który wcześniej wykonywałyśmy bez przeszkód - teraz możemy zrobić sobie krzywdę. Dlatego w ciąży lepiej unikać mocno inwazyjnych kosmetyków
  3. kwas salicylowy i jego pochodne. Znajdziecie go
    głównie w preparatach walczących z trądzikiem, a podobnie jak witamina A może przyczynić się do nieprawidłowego wzrostu i rozwoju dziecka
  4. triklosan - jest to konserwant nagminnie występujący w żelach pod prysznic i mydłach antybakteryjnych
  5. fluor w dużych ilościach. Ten - jak nietrudno się domyśleć znajduje się w płynach do higieny jamy ustnej i co ważniejsze - jest bardzo toksyczny dla płodu
  6. ftalany - temat na osobny wpis - w każdym razie szkodzą w ciąży. Negatywnie oddziałują na nasze zdolności rozrodcze oraz rozwój dzieci jeszcze w łonie (na przykład są uzasadnione podejrzenia o powodowanie tzw. feminizacji u chłopców). Ftalany znajdziecie przede wszystkim w produktach do włosów - szamponach, lakierów do włosów (a także paznokci), pianek do włosów, jak również w dezodorantach czy innych kompozycjach zapachowych
  7. BHT i BHA - to antyoksydanty i substancje konserwujące wytwarzane z ropy naftowej. I już choćby z tego powodu należałoby ich unikać. Dodatkowo na swojej czarnej liście mają także alergie, stany zapalne skóry, przemęczenie i astmę
  8. parabeny - konserwanty - jak słowo daję w końcu i o nich napiszę. A teraz odsyłam do wyszukiwarki. Dodam, że na ich temat zdania są podzielone - ja jednak jestem zdania że w ciąży i podczas karmienia piersią lepiej ich unikać
  9. fenoksyetanol - kolejny konserwant o którym już napisałam. Również zalecam jego unikanie we wczesnych etapach rodzicielstwa - ze względu o uzasadnione podejrzenia oddziaływania neurotoksycznego
  10. piżmo syntetyczne - tani zamiennik piżma naturalnego wykorzystywany przede wszystkim jako substancja zapewniająca odpowiedni zapach kosmetyku. W dużych stężeniach potrafi zaburzyć gospodarkę hormonalną. Negatywnie wpływa na pracę mózgu, nerek, potrafi także zakłócić prawidłowy rozwój dziecka podczas ciąży
  11. olejki eteryczne. Te już podzielę na kilka grup
  • odpowiedzialne za alergie - takie jak różany, lawendowy, z rozmarynu czy pietruszki
  • te, przez które mamy więcej przebarwień na skórze - a dokładnie plam pigmentacyjnych -olejek z bergamotki
  • te, które mogą przyczynić się do poronienia - olejek z rozmarynu, olejek z pietruszki
  • te które w normalnym naszym stanie walczą z cellulitem - kofeina i wyciąg z kasztanowca. W dużych ilościach poprzez zwiększenie ukrwienia mogą doprowadzić do żylaków

niedziela, 19 stycznia 2014

Fenoksyetanol - konserwant prosto z kosmetyków naturalnych



Dzisiejszy wpis poświęcony będzie konserwantowi. Jakoś ostatnio same wpisy ku przestrodze mi wychodzą. I w mojej liście czerwono się robi - oj czerwono.
A konkretnie popiszę sobie o fenoksyetanolu. Mogłabym o parabenach - ale ten temat może poczekać. Są już wystarczająco dobrze znane, rozpoznawane i kojarzone. W polskim necie też na ich temat jest wystarczająco dużo informacji. Wystarczy tylko poszukać. Dlatego dzisiejszy wpis nie będzie poświęcony parabenom - a tytułowemu fenoksyetanolowi - który cichaczem jest dodawany do kosmetyków - często także tych, które uważamy za naturalne i bezpieczne i które podkreślają że w składzie nie ma parabenów. Przykład o proszę - recenzja kremu do biustu


Fenoksyetanol jest cieczą charakteryzującą się mocnym kwiatowym zapachem. Jest to organiczny związek chemiczny z grupy eterów - fenylowa pochodna glikolu etylenowego. Wykazuje działanie konserwujące i lekko rozpuszcza się w wodzie. To właśnie te 2 czynniki przesądzają o jego stosowaniu w kosmetykach. Jest traktowany jako rozpuszczalnik parabenów lub substancja wspomagająca działanie innych konserwantów.


Aktualnie - na chwilę pisania postu jego występowanie stwierdzono w około 10 tysiącach kosmetyków (na podstawie informacji zawartych na stronie (http://www.ewg.org). 


Stąd ta nagła popularność fenoksyetanolu? 

Po nagonce medialnej, która już od jakiegoś czasu trwa - w praktycznie każdym większym portalu znajdzie się mało pochlebną opinię o parabenach. Konserwantach łatwych do zapamiętania i wyłowienia w składzie kosmetyków. A skoro już potencjalny klient wie, że lepiej ich unikać - część z nas zaczęła uważniej pod tym kątem sprawdzać składy - i odstawiać z powrotem na półkę te kosmetyki, które parabeny zawierają.

I właśnie w ten sposób wyhodowaliśmy sobie kolejnego ulubieńca u producentów kosmetycznych wśród konserwantów  - a jego najważniejszą cechą jest mała rozpoznawalność wśród użytkowników.

Czy to dobrze że fenoksyetanol zastąpił parabeny??

W sumie dobrze. Fenoksyetanol jest uważany za związek konserwujący średniego ryzyka natomiast parabeny najczęściej występujące w kosmetykach czyli propyl-, butyl-, izobutyl- czy izopropyl są związkami chemicznymi wysokiego ryzyka. Jedynie metyl- i etyl- parabeny znajdują się na tym samym średnim poziomie co fenoksyetanol.


Czy to oznacza że możemy czuć się bezpiecznie używając kosmetyków z tym konserwantem?

Raczej nie. U nas - i w wielu innych krajach dopuszczalne maksymalne stężenie tego składnika w kosmetykach wynosi 1%. Ale już na przykład w Japonii jest on całkowicie zakazany. Co ciekawe - fenoksyetanol możemy znaleźć w wielu przyzwoitych kosmetykach - których skład nie jest mieszanką chemiczną, a porządną porcją olei, maseł, wyciągów z fajnych roślinek pozytywnie oddziaływających na naszą skórę. Fenoksyetanol może być otrzymywany z grejpfrutów - i być może na tym bazują producenci. Jednak w 99% przypadków do produkcji kosmetyków jest wykorzystywany ten wytwarzany w laboratorium  


Jakie zarzuty są wytaczane przeciwko fenoksyetanolowi?
Jeśli przyjrzymy się karcie produktu - przy czym od razu zastrzegam - dla 100% stężenia - dowiecie się, że jest szkodliwy w przypadku wdychania, połknięcia czy wchłonięcia przez skórę, może także doprowadzić do uszkodzeń w obrębie układu rozrodczego i niekorzystnie wpływać na rozwijające się w nas dziecko. Na jego niekorzyść świadczą też badania, potwierdzające iż toksycznie oddziałuje na układ nerwowy. Z drugiej strony - póki co żadne badania nie udowodniły że fenoksyetanol może odkładać się w organizmie. Nie ma też danych o jego szkodliwym oddziaływaniu na środowisko - są duże szanse że jednak nie ulega bioakumulacji - co akurat przemawia na jego korzyść.

Dlatego - już podsumowując - same musicie zdecydować czy godzicie się na kosmetyki z fenoksyetanolem w składzie. Ja osobiście w dalszym ciągu odradzam stosowania ich w czasie ciąży i karmienia piersią. To szczególny czas dla każdej kobiety i mamy. A wiadomo - każda mama chce dla swojego maleństwa jak najlepiej - i dlatego w tym chemicznym świecie warto ograniczać chociaż na początku możliwy negatywny wpływ kosmetyków. Kremy można zastąpić olejkami i w ten sposób być pewną że się dodatkowo nie szkodzi.

Natomiast w pozostałych przypadkach?? Jak się domyślacie - bo w końcu na tym blogu recenzja kremu do biustu jest - ja ten produkt stosuję i jestem z niego zadowolona. Byłabym bardziej gdyby nie było tu fenoksyetanolu - ale nie na wszystko mam wpływ. Rozumiem, że kosmetyki muszą mieć konserwanty - inaczej zbyt długo na półce nie postoją. Cieszę się też, że bardziej złośliwe parabeny są zastępowane mniej szkodliwym fenoksyetanolem. Ale i tak jestem wkurzona - jak na przykład w kremach często stosowanych przez kobiety w ciąży sobie figuruje jakby nigdy nic. Wolałabym konserwanty dopuszczone do stosowania w kosmetykach naturalnych.
Mimo to - na własne ryzyko - kremu tego używam i sięgnę pewnie po niego znowu jak nie znajdę ciekawszej - czyli zdrowszej i w równie rozsądnej cenie - alternatywy. Ja osobiście już raczej rozmnażać się nie będę;) I po ciążach i po karmieniu piersi jestem - więc podjęłam taką, a nie inną decyzję. Ale tak jak piszę - to kwestia wyboru każdej z nas. A ja mam po prostu nadzieję że tym wpisem sprawię iż Wasz wybór będzie bardziej świadomy :)

I na sam koniec - możliwe nazwy tego konserwantu w kosmetykach. Fenoksyetanol w składach kosmetyków INCI możecie znaleźć pod nazwami

Fenoksyetanol;
Ethylenglykolmonophenylether
Phenoxethol 
Phenoxyethanolum 
2-phenoxyethanol
2-hydroxyethyl phenyl ether 
2-phenoxy- ethanol
2-phenoxyethanol
2-phenoxyethyl alcoholethanol
2-phenoxy-ethanol
2phenoxy
ethylene glycol monophenyl ether;
phenoxytol
1-hydroxy-2-phenoxyethane
2-fenoxyethanol (czech
2-phenoxyethanol




Artykuł znajduje się także na stronie http://przepis-na-kobiete.pl

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Silikony – związki krzemu organicznego ciąg dalszy czerwonej listy



Kolejną grupą substancji chemicznych, które powinnaś znać, rozróżniać i bronić się przed ich stosowaniem są silikony.
Silikony to bezbarwne i bezwonne substancje chemiczne. Składają się głównie z kwarcu i metalicznego krzemu. Zostały syntetycznie wytworzone przez człowieka i podobnie jak oleje mineralne powstają z resztek destylacji ropy naftowej. Prawdę mówiąc silikony to następca olejów mineralnych. Tak jak parafina czy wazelina są bardzo często używane przez producentów kosmetyków jako syntetyczne i tanie natłuszczacze.

W kosmetyce stosowane są od lat 50-tych – czyli już trzecie pokolenie ludzi jest nimi obciążane. Żeby było jeszcze mniej przyjemnie występują w 45% kosmetyków, które bez trudu kupisz w drogerii. Tak dużą popularnością cieszą się dzięki swoim właściwościom. Podobnie jak poprzednicy są bardzo tanie w produkcji, są proste i łatwiej można je zastosować niż substancje pochodzenia organicznego.
Najczęściej spotkasz je w szamponach, odżywkach do włosów, czy kosmetykach służących do układania włosów. Występują także w kremach do twarzy – nie tak nagminnie, jednak mimo to pragnę zwrócić na nie Twoją uwagę.

Przez producentów kosmetyków są  docenianie i chętnie używane ze względu na ich natychmiastowe działanie. Sprawiają, że cera wygląda jakby ubyło jej zmarszczek, włosy stają się błyszczące, a makijaż jest wytrzymały jak nigdy dotąd. Silikony potrafią „zdziałać cuda”,  jednakże efektem ubocznym ich stosowania jest nadmierne obciążenie skóry jak i środowiska.

We włosach silikony wnikają w uszkodzone miejsca. Następnie wygładzają je, na całej długości pokrywają silikonowym filmem i dodatkowo odbijają światło. Z tego powodu włosy praktycznie zaraz po użyciu silikonu wydają się być bardziej błyszczące. Jednakże za natychmiastowe efekty trzeba zapłacić kondycją włosa. Silikony nawarstwiają się na włosach, obciążają je, powodują ich szybsze przetłuszczanie się i utrudniają farbowanie.
Podobne jest ze skórą. Nałożony na twarz silikon tworzy wodoodporny płaszczyk, chroniący przed utratą wilgoci. Dlatego jest częstym składnikiem maści i kremów do leczenia ran. Jak dotąd nie odkryto także reakcji alergicznych na silikony.

Bardzo często substancje te wykorzystywane są do produkcji kremów pielęgnujących cerę dojrzałą
. W tej kategorii kosmetyków pełnią funkcję wypełniaczy zmarszczek. Duże dawki silikonu potrafią wygładzić skórę twarzy, ale mają też negatywne działanie: pot zatrzymuje się pod silikonowym filmem, skóra „warzy się” i staje się szorstka. Nie ma szans także na przedostanie się do skóry przez nałożoną warstwę silikonową jakichkolwiek składników odżywczych. Czyli powtórka z rozrywki.
Poza negatywnym oddziaływaniem na skórę silikony jeszcze gorzej sprawują
się w środowisku, w którym żyjemy. Zarówno rozpuszczalne jak i nierozpuszczalne w wodzie silikony są nie lada wyzwaniem dla przyrody. Jako syntetyczny produkt – powołany do życia przez człowieka – są praktycznie nie do rozłożenia w środowisku naturalnym. Dlatego też, gdy umyjesz włosy w środkach zawierających silikony czy zmyjesz z twarzy krem zawierający silikony przyczyniasz się do pogorszenia stanu środowiska. Jako substancje bardzo długo rozkładające się w środowisku przyczyniają się do coraz szybszego zanieczyszczenia naszej planety. Myjesz głowę takim szamponem z silikonem, potem go spłukujesz. I w ten sposób  silikony trafiają do oczyszczalni ścieków. W oczyszczalniach żyją odpowiednie szczepy bakterii, które rozkładają substancje zawarte w ściekach i przerabiają je na czystszą wodę. A ta woda po oczyszczeniu z powrotem trafia do rzek, mórz lub wód gruntowych. I w ten sposób wędrują silikony, które dla bakterii są substancjami niejadalnymi. Więc czy przed procesem oczyszczania ścieków, czy po – dalej występują w wodzie i jeszcze w postaci niezmienionej. To sprawi, że któregoś dnia po kąpieli w jeziorze czy morzu Twoje włosy będą błyszczące jak nigdy dotąd;) Oczywiście póki co – to tylko żart z mojej strony, ale jeśli nie zaczniemy zwracać uwagi na to czego używamy sami sobie zrobimy nieodwracalną krzywdę.
Dlatego też lepiej zrezygnować z kosmetyków zawierających silikony, nie tylko dla własnego zdrowia, ale i dla czystości naszej planety. A jeżeli musimy już koniecznie używać cudownego kremu czy szamponu z dodatkiem silikonu, róbmy to rozważnie i w jak najmniejszych dawkach.



A tu nazwy pod jakimi w składach kosmetyków kryją się silikony?


Amodimethicone
Beheonoxy dimethicone
Cyclomethicone
Cyclopentasiloxane
Dimethicone
Dimethicone copolyol
Dimethiconol
Hydrolyzed wheat protein hydroxypropyl polysiloxane
Lauryl methicone copolyol
Phenyl trimethicone
Simethicone
Trimethicone
Trimethylsiloxysilicates 
Beheonoxy dimethicone
Cyclomethicone
Cyclopentasiloxane
Dermafilm
Dimethicone
Dimethicone copolyol
Dimethicream
Hexamethyldisiloxane
Hydrolyzed wheat protein hydroxypropyl polysiloxane
Dimethiconol
Latex
Lauryl methicone copolyol
Phenyl trimethicone
Poly(dimethylsiloxane), 
Silbar
Silicone latex
Silicone rubber
Siloxane
Simethicone
Trimethylsilylamodimethicone
Trimethylsiloxysilicates
Trimethicone
Trimethylsilylamodimethic

sobota, 11 stycznia 2014

krem do biustu Beatwell - ujędrnienie i podniesienie piersi - opinia i INCI

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją kremu do biustu. Co ważne - ma prawie same plusy. (Prawie - a prawie zawsze robi różnicę). W każdym razie
 - jest w przyzwoitej cenie,

- ma naprawdę bogaty skład i chociaż w składzie znajdują się substancje których nie powinno tam być (
co jest niestety normą) - jest ich mało. Firma zaoszczędziła na konserwantach i emulgatorze, a szkoda - bez tych substancji nie miałabym żadnych zastrzeżeń do kosmetyku. A tak polecam - ale tylko jeśli akurat nie jesteś w tej chwili w ciąży lub nie karmisz piersią. Jeden z konserwantów jest substancją chemiczną średniego ryzyka - może mieć wpływ na rozwój płodu oraz przenika do mleka matki.
- działa - faktycznie ujędrnia i podnosi biust. Na temat rozstępów się nie wypowiadam - bo jako takich natura mi oszczędziła :)
- pięknie pachnie - a przynajmniej mi się podoba.
I jeden zasadniczy minus - nie powinien być stosowany przez kobiety w ciąży ze względu na jeden jedyny konserwant użyty do produkcji kremu. Jak dla mnie takie pojechanie po kosztach i zastąpienie prawdopodobnie droższej ale ekologicznej substancji konserwującej - tańszą w postaci fenoksyetanolu w tym wypadku to po prostu porażka i bazowanie na nieświadomości i naiwności konsumentów.

Ostatecznie krem słusznie jest reklamowany jako preparat zapobiegający powstawaniu rozstępów. W składzie ma wiele fajnych naturalnych substancji, które zabezpieczają przed powstawaniem rozstępów. Jednakże z drugiej strony - my kobiety na rozstępy jesteśmy narażone głównie w czasie ciąży. I dogłębna, a nie taka powierzchowna analiza składu ujawnia, że właśnie w ciąży powinnyśmy unikać tego kremu - ze względu na tylko jeden składnik. Więc moim zdaniem - jak się powiedziało A - warto i powiedzieć B. Jak się mówi że nie ma pochodnych ropy naftowej i parabenów - to warto także zrezygnować z fenoksyetanolu - o którym jest znacznie mniej informacji i którego zła sława nie dorównuje parabenom - co wcale nie znaczy że jest lepszy.

Co do działania - spokojnie i nikogo nie wpuszczając w maliny mogę powiedzieć że to takie szelki do biustu. Ja posiadaczką wielkich i obfitych piersi nie jestem, ale karmienie moich córek w sumie około półtora roku, zmiany wagi w czasie ciąż bez uszczerbku dla moich piersi nie pozostały. Póki nie zaczęłam używać tego kremu - mój biust wyglądał jak uszy jamnika - długi i obwisły.
 No dobra - dość tych marnej jakości komplementów. W każdym razie - odkąd zaczęłam regularnie stosować ten krem, podczas aplikacji wykonywać masaż i jeszcze dla wzmocnienia efektu "katować się" kilka razy w tygodniu naprzemiennymi prysznicami - które teraz nawet polubiłam (grunt to widzieć, że to co robisz przynosi efekty - wtedy wszystko łatwiej znieść) widzę poprawę. I to ogromną. Skóra jędrna, napięta, ma ładniejszy koloryt. Piersi wyglądają na pełniejsze i co ważne, wyraźnie o kilka centymetrów podniosły się do góry. Przestały być sflaczałe i w końcu naprawdę przyzwoicie się prezentują nie tylko w dobrze dobranym staniku. Więc jeśli macie ochotę na podniesienie, nawilżenie i ujędrnienie swojego biustu - to ten krem jest jednym z prostszych i w rozsądnej cenie sposobów.

 Po tych wszystkich Ochach i Achach - w pełni zasłużonych - dla mnie ten krem trafiłby na półkę z etykietką KWC gdyby nie parę ptaszków w składzie. Składniki INCI opisuję  tak jak zostały wymienione w kremie - czyli im szybciej są przeze mnie omówione - tym więcej jest ich w kremie

Aqua -  woda - przedstawiać jej nikomu nie trzeba - w kremach stosowana jako rozpuszczalnik

Glycine soya oil - olej sojowy zawiera niezbędne, nienasycone kwasy tłuszczowe NNKT w postaci przede wszystkim kwasów: linolowego i linolenowego. Dzięki nim olej sojowy regenerująco działa na skórę, korzystnie wpływa na przyswajanie witamin A, D i E. Znany także ze swoich własciwości ochronnych - polegających na wytworzeniu cienkiego, ochronnego filmu na skórze - chroniącego przed szkodliwym oddziaływaniem czynników zewnętrznych

Hedera helix extr - wyciąg z bluszczu pospolitego - w kosmetykach stosowany jest w celu poprawy ukrwienia skóry, jej ujędrnienia i wygładzenia.  Widocznie wpływa na zwiększenie elastyczności skóry. Dzięki właściwościom przeciwobrzękowym, poprawiającym przepływ limfy oraz efektywnemu usuwaniu toksyn z organizmu i przyspieszaniu procesów spalania tłuszczy - chętnie wykorzystywany w kosmetykach zwalczających cellulit

Aralia nudicaulis root extr wyciąg z korzenia Aradii bezbronnej - rośliny znanej z własciwości regenerujących i odmładzających skórę. W kosmetykach często używana w celu opóźniania procesów starzenia się skóry i pojawiania się zmarszczek

Panax Ginseng root - wyciąg z korzenia żeń-szenia  - kolejna roślina mająca na celu uchronić nas przed upływem lat i naturalnymi procesami starzenia. W kosmetykach łagodzi skutki stresu, zanieczyszczenia środowiska czy nadmiernej ekspozycji na słońce. Działa regenerująco i odmładzająco. Pobudza odnowę skóry, poprawia ukrwienie i przywraca skórze równowagę

Acanthopanax senticosus root extr - wyciąg z korzenia Eleuterokoka kolczastego (zwanego też żeń -szeniem syberyjskim) w kosmetykach stosowany głównie w celu ujędrnienia skóry. Znany także w właściwości tonizujących

Paullinia cupana extr - czyli wyciąg z guarany - kolejny ekstrakt roślinny mający na celu poprawienie kondycji skóry i ochronę przed niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi. Przyczynia się po poprawy jędrności skóry, przyspiesza spalanie tłuszczy, działa energetyzująco i odtruwająco na skórę - przez co często znajduje się w składach kosmetyków antycellulitowych

Lavandula Augustfolia flower extr - ekstrakt z kwiatów lawendy wąskolistnej -  to dzięki niemu krem zawdzięcza swój miły dla nosa zapach. A oprócz zapachu ekstrakt z lawendy działa na skórę odmładzająco, antyseptycznie, wygładzająco i dezynfekująco. Pobudza metabolizm - przez co skóra jest lepiej odżywiona i ukrwiona, dzięki czemu jest zdrowsza i wygląda młodziej

Melilotus officinalis extr - ekstrakt z nostrzyka żółtego - kolejna roślina w składzie. Zawiera szereg substancji chemicznych oczywiście naturalnych a nie syntetycznych, które wzmacniają naczynia krwionośne. Poprawia ukrwienie skóry i łagodzi stany zapalne - dzięki czemu aktywnie walczy z rozstępami

Camellia sinensis leaf ext - ekstrakt z liści zielonej herbaty - stosowana ze względu na swoje właściwości polegające na hamowaniu rozkładu kolagenu oraz silne działanie antyoksydacyjne. Z tych powodów jest częstym składnikiem kosmetyków odmładzających i na rozstępy. Dodatkowo działa przeciwzapalnie i chroni skórę przed promieniami UV.

Isopropyl palmitate -palmitynian izopropylu - substancja nawilżająca i  kondycjonująca - dopuszczona do stosowania w kosmetykach naturalnych

caprylic/caprylic trigliceride - Trójgliceryd kaprylowo - kaprynowy - emolient - substancja tłuszczowa poprawiająca właściwości użytkowe kosmetyku - poprzez poprawienie konsystencji kosmetyku - ułatwia jego rozsmarowywanie, a także zmiękcza i wygładza naskórek. Może być stosowany w kosmetykach naturalnych - ponieważ jest mieszanką olei roślinnych. Otrzymuje się go z naturalnych kwasów tłuszczowych - oleju kokosowego i glicerydu

Propylene glycol - glikol propylenowy - to alkohol, który nawilża skórę, pełni rolę promotora przenikania substancji zawartych w kremie przez skórę. Ułatwia substancjom aktywnym zawartym w kremie przedostawanie się w głab skóry. Dodatkowo w kosmetykach stosowany ze względu na swoje właściwości konserwujące oraz chroniące kosmetyk przed wysychaniem 

Etylhexyl stearate - stearynian etylohexylu - emolient pochodzenia roślinnego, stosowany w kremach w celu ułatwienia ich aplikacji - aby taki krem lepiej się rozsmarowywał po prostu
cetearyl alcohol - alkohol cetylostearynowy - kolejny emolient wytwarzany z wosków roślinnych. Jego działanie w kosmetyku to przede wszystkim poprawa lepkości kremu - a co za tym idzie jego lepsze nakładanie

cetearyl glucoside - Poliglukozyd alkoholu cetylostearylowego - emulgator O/W, bezpieczna dla środowiska substancja ulegająca naturalnym procesom rozkładu, jest to  niejonowa substancja powierzchniowo czynna, która bardzo dobrze rozpuszcza się w wodzie, w kremach stosowana jest aby połączyć ze sobą frakcje wodne kremu z frakcjami olejowymi - dzięki czemu powstaje jednorodna mieszanina w postaci emulsji. Dodatkowo poprawia konsystencję kremów oraz działa nawilżająco na skórę

trilaureth-4-phosphate - no i mamy pierwszy zgrzyt w składzie, ta substancja to nic innego jak PEG/PPG stosowana jako emulgator. Trochę się przy niej powysilałam i poszukałam informacji nie tylko w polskim necie. Podobno nie jest toksycznym związkiem chemicznym oraz póki co nie wykryto szkodliwego oddziaływania na organizm ludzki ani nawet podejrzeń co do takiego działania. Jednak pochodzenie - czyli wytwarzanie tego związku z mocno toksycznego politlenku etylu oraz dodatkowe zanieczyszczenie eterem sprawia, że uważam - że w tym kremie nie powinno go być, nawet w niewielkich ilościach. Zaliczana jest do składników niskiego ryzyka - ale jednak ryzyka

Tocopheryl acetate - Octan tokoferylu - czyli estrowa forma witaminy E o zwiększonej trwałości i wytrzymałości na zmiany temperatury i zawartość tlenu. Dopuszczona do stosowania w kosmetykach naturalnych. Jest to antyoksydant - który broni nas przed wolnymi rodnikami  - przez co wyraźnie hamuje procesy starzenia się skóry. Ma zdolność wzmacniania bariery naskórkowej - dzięki czemu wnikanie szkodliwych substancji przez skórę jest utrudnione, ale także zapobiega podrażnieniom oraz nadmiernej utracie wody ze skóry. Zapobiega powstawaniu stanów zapalnych - jakimi na przykład mogą być rozstępy, wzmacnia wytrzymałość ścian naczyń krwionośnych, przez co także poprawia ukrwienie. Dodatkowo ma jeszcze jedną zaletę - w kosmetykach jest stosowana, aby wydłużyć czas ich przydatnosci do użycia, zabezpiecza przed powstawaniem brzydkiego zapachu, zmiany barwy czy konsystencji kremu

D-panthenol - czyli prowitamina B5 - naturalny składnik występujący w skórze i włosach, jego niedobór powoduje szorstkość oraz łuszczenie się skóry. Brak prowitaminy B5 we włosach powoduje ich przedwczesne siwienie, nadmierną porowatość oraz matowość. W kosmetykach stosowana ze względu na swoje właściwości nawilżające, działanie przeciwzapalne oraz zdolność przyspieszania regeneracji naskórka. Jest humektantem - zapobiega wysychaniu kosmetyku

Inulin - inulina - roślinny polisacharyd o własciwościach prebiotycznych. Działa łagodząco i nawilżająco, a przy tym hamuje rozwój bakterii odpowiedzialnej za zmiany trądzikowe na skórze. W kosmetykach stosowana także jako kondycjoner

alpha-glucan oligosaccharide - alfa glukan - jest to naturalny wielocukier pochodzenia roślinnego znany ze swych nawilżających właściwości. Chroni skórę przed niekorzystnym oddziaływaniem czynników klimatycznych hippophae rhamnoides fruit oil - olej z owoców rokitnika. W kosmetykach stosowany do pielęgnacji skóry suchej i wrażliwej. Wspomaga leczenie blizn, urazów, poparzeń, rozstępów, trądziku, stanów zapalnych i zmian alergicznych na skórze

sodium hyaluronate - hialuronian sodu - sól sodowa kwasu hialuronowego - znany z intensywnego nawilżania skóry, składnik naturalnie występujący w organizmie ludzkim. Odpowiada za odpowiednie nawilżenie i związanie wody w skórze. Obok kolagenu i elastyny jedna z ważniejszych substancji odpowiadająca za brak zmarszczek i młody wygląd. Ogranicza transepidermalną  utratę wody dzięki czemu sprawia że nasza skóra jest odpowiednio nawilżona, wygładzona i miękka

sodium carbomer - karbomer - polimer akrylowy - substancja zagęszczająca, zwiększająca lepkość kremu, jego zastosowanie w kosmetyku skreśla go z listy kosmetyków naturalnych,
parfum - czyli substancje zapachowe

phenoxyethanol - - fenoksyetanol - konserwant dozwolony do stosowania ale w maksymalnie 1% stężeniu, może doprowadzać do podrażnień oczu i skóry. Kobiety w ciąży kosmetyki z tym składnikiem powinny omijać szerokim łukiem - ponieważ niekorzystnie wpływa na układ rozrodczy i rosnące w nich dziecko - jest podejrzewany o wywoływanie wad wrodzonych u dzieci. Absolutnie zakazany w kosmetykach naturalnych. Należy do substancji chemicznych z grupy średniego ryzyka. Więcej o fenoksyetanolu poczytacie tutaj

 Ethylhexylglycerin - kolejny konserwant, tym razem pochodzenia naturalnego, o niskim ryzyku stosowania. Póki co nie jest podejrzany o jakiekolwiek szkodliwe działanie w trakcie stosowania na skórze. Jeśli znajdzie się w okolicy oczu może wywołać podrażnienia, no ale w kremie do piersi - ok mogę przeboleć jego istnienie.

Chociaż wolałabym aby producent użył konserwantów dopuszczonych do stosowania w kosmetykach naturalnych czyli kwasu benzoesowego, propionowego czy innych

Podsumowując - jeśli nie jesteście w ciąży - zachęcam do kupna i stosowania. Z piersiami potrafi zdziałać cuda i jedyne czego żal - że powinny unikać go kobiety w stanie błogosławionym.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Olej mineralny, parafina, wazelina - zastosowanie i działanie w kosmetykach




Tak, tak. Substancje, które dobrze znasz, których używasz i pewnie których nie podejrzewałabyś o paskudne działanie na Twoją skórę. A jednak…. Jeśli zdarzało Ci się, że po użyciu kremu do twarzy nie wiadomo skąd wyskakiwały Ci pryszcze – to całkiem możliwe, że odpowiedzialne za to były właśnie olej mineralny, parafina lub wazelina zawarte w kremie. 


Olej mineralny jest produktem ubocznym destylacji ropy naftowej. Bezwonnym, lepkim i co najważniejsze dla koncernów kosmetycznych tanim. Żeby było śmieszniej – olej mineralny jest substancją naturalną – bez problemu znajdziesz go w przyrodzie. Nie został syntetycznie wytworzony przez człowieka (a szkoda – może wtedy wymyśliliby i syntetyczną ropę  i jazda samochodem byłaby tańsza;)). W każdym razie producenci dodający do kremów oleje mineralne mogą bez większych wyrzutów sumienia napisać na kremie, że zawiera naturalne składniki. Przecież to jest prawda. Inna kwestia jakie to składniki. 


Stosowanie oleju mineralnego na skórę nie jest najlepszym pomysłem. Nasz organizm nie potrafi sobie z nim poradzić. Nasze ciało nie potrafi rozłożyć go na czynniki pierwsze; nie potrafi go także wydalić z organizmu. Jeśli smarujesz się balsamem do ust zawierającym parafinę – i go połkniesz – to substancja ta będzie w Tobie do końca życia. Będzie odkładała się w wątrobie, nerkach czy węzłach chłonnych. Dla organizmu to po prostu śmieć, którego nie potrafi się pozbyć i który z całą stanowczością Ci szkodzi.


Gdzie znajdziesz oleje mineralne? W składzie farmaceutyków, kremów do twarzy, balsamów do ciała, mydeł, a nawet olejków dla niemowląt (przy czym w tych ostatnich produktach ma jeszcze jakieś wytłumaczenie). Olej mineralny jest dodawany także do olejów silnikowych, których używasz w celu zapewnienia odpowiedniej ochrony silnikowi Twojego samochodu. I teraz na spokojnie pomyśl – czy Ty i Twój samochód to jedno i to samo?? Czy naprawdę uważasz że substancja, która smaruje tłoki silnika, jest także odpowiednia dla Twojej skóry?.

Pewnie chcesz wiedzieć czemu konkretnie oleje mineralne są takie złe dla Twojej skóry?? Już Ci piszę:

1.   Zatykają pory – a przez to Twoja gładka skóra już nie jest taka gładka. Olej mineralny sprzyja powstawaniu zaskórników, zapaleniu meszków włosowych oraz bardzo mocno utrudnia gojenie się podrażnień na skórze – powstałych na przykład przez trądzik czy w wyniku golenia. Jeśli Twoja skóra jest wrażliwa – to ze stanami zapalnymi wywołanymi przez olej mineralny możesz walczyć miesiącami, a nawet latami

2.   Tworzą na skórze szczelny film, przez co Twoja skóra nie może się pocić i co równie ważne usuwać toksyn z organizmu.

3.   Nie pozwalają, aby składniki odżywcze, minerały, witaminy zawarte w kremie czy innych kosmetykach zostały wchłonięte przez nasz organizm. To olej mineralny może być odpowiedzialny za to, że dany krem nie działa – nie regeneruje, nie odmładza, nie wygładza zmarszczek. W końcu jak ma to robić? Obrazowo przedstawiając to posmarowanie się olejem mineralnym można porównać do szczelnego owinięcia się folią. Wyobraź sobie, że najpierw owijasz się folią od stóp do głów, a potem nakładasz na tą folię krem. Jak myślisz dużo tego kremu jest w stanie wchłonąć Twoja skóra? Pomyśl też jak byś się czuła gdybyś sobie w tej folii posiedziała cały dzień? Kiepsko prawda?? I tak właśnie czuje się Twoja skóra po zastosowaniu przez Ciebie oleju mineralnego.

4.   Bardzo mocno spowalniają regenerację naskórka. A jeśli Twoja skóra się nie regeneruje – nie odmładza się – to zaczyna się za szybko starzeć. Czyli stosując krem przeciwzmarszczkowy z parafiną uzyskujesz efekt przeciwny od zamierzonego. Twoja skóra zamiast młodziej wyglądać – szybciej się starzeje. Jeden z Uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych (Johns Hopkins University) jest zdania, iż olej mineralny to jeden (dokładnie drugi na liście) z głównych czynników odpowiedzialnych za powstawanie oznak starzenia się skóry.

5.   Hamują wymianę gazową oraz metaboliczną w skórze – co przyspiesza starzenie się komórek.  A dodatkowo sprawia, że na naszej twarzy zatrzymuje się więcej kurzu i bakterii, niż wtedy gdy się nim nie posmarowaliśmy.

6.   Doprowadzają do wysuszenia skóry. Jeśli zbyt często i zbyt długo smarujesz się kremami z olejami mineralnymi doprowadzasz do tego, że Twoja skóra przestaje produkować lipidy. Są to  substancje wytwarzane przez nasz organizm, jest to naturalna bariera przed utratą wilgoci. Oczywiście skutecznie się jej pozbywasz stosując kremy z olejami mineralnymi



Oleju mineralnego, parafiny i wazeliny nie powinnaś znaleźć w kosmetykach naturalnych. Substancje te zostały zaliczone do składników zakazanych w kosmetykach przez instytucje certyfikujące kosmetyki naturalne oraz przez Komitet Ekspertów Produktów Kosmetycznych przy Komitecie Zdrowia Publicznego Rady Europy. Nie znajdziesz ich także w kosmetykach firm, którym zależy na dobrej opinii o swoich produktach, ale o tym napisze za chwilę



Kiedy (na własne ryzyko) możesz zastosować oleje mineralne?

·        Gdy chcesz dogłębnie odżywić i nawilżyć skórę np. na dłoniach. Wtedy najpierw smarujesz dłonie odżywczym kremem, a następnie pokrywasz je parafiną, która pokryje skórę ochronnym "filmem".

·        Jeśli jesteś dzieckiem i nosisz pampersy. Negatywne działanie moczu czy otarcia od noszenia pieluch są znacznie mniejsze po zastosowaniu olejów mineralnych – o ile Twoje dziecko nie jest na nie uczulone.

·        Jeśli chorujesz na choroby skóry np. na łuszczycę – wtedy oleje mineralne są dobrą barierą ochronną przed otoczeniem, w którym przebywasz. Przy czym i tak moim zdaniem w tym wypadku lepiej zastosować naturalne kosmetyki z Morza Martwego niż truć się kolejną porcją chemii

·        Jeśli przebywasz w ekstremalnych warunkach, w których Twoja skóra potrzebuje naprawdę mocnego zabezpieczenia przed warunkami środowiskowymi

Jeśli pod żadnym z wymienionych wyżej podpunktów nie możesz podpisać się – nie dotyczą Ciebie – daruj sobie kosmetyki z olejami mineralnymi





Na etykietach mogą być używane nazwy:

·        paraffin oil; liquid paraffin; paraffinum liquidum; light liquid paraffin (paraffinum liquidum); paraffinum perliquidum;

·        oil mist; oil mist (mineral); mineral oil mist; mineral;

·        mineral oil hydrocarbon solvent (petroleum); mineral oil (saturated paraffin oil); petroleum;

·        white mineral oil; white oil; white mineral oil mist; hydrocarbon oils; petroleum hydrocarbons; paraffinic;

·        olej parafinowy; parafina ciekła; parafina płynna; wazelina.